poniedziałek

Reanimacja

   Hania dziś rano skończyła 13 miesięcy. Mogę wreszcie powiedzieć, że nasze dni zaczęły upływać wg jakiegoś tam ustalonego rytmu. Nie chciałam nigdy narzucać młodej pory spania, drzemek czy spacerów. To ona decydowała, o której i ile tych drzemek w ciągu dnia będzie. Jak miała miesiąc starczały jej dwie drzemki po 15 - 20 min. Teraz drzemki są 3. Do południa, tak godzinkę - półtorej po porannej pobudce. Trwa od 40 min do 90 min czasami.  Kolejna ok godz. 13. Zazwyczaj jest to najdłuższa drzemka, bo nawet do 2 godz. Ostatnia ok godz. 18. Taka godzinna mniej więcej. Kiedy nie śpi to sprzątamy, gotujemy, bawimy się na dywaniku, spacerujemy. I tak codziennie. Raz w tygodniu mamy wielki wypad na dwugodzinne zakupy. Ot cały nasz tydzień.
   Tyle, że to wcale nie o tym miało być. Choć chciałam wyjaśnić przecież skąd ta cała reanimacja. Kiedy śpi, ja nie muszę już spać przy niej. Ok, muszę ją widzieć, bo śpi w naszym łóżku i może przecież z niego spać. Siedzę w salonie na sofie, laptop na oparciu, a ona śpi słodko w zasięgu mojego wzroku w naszej sypialni. Mam czas. Ograniczony oczywiście, ale zawsze. Mam chwilę, żeby coś tu wyskrobać. I obiecuję sobie kolejny raz, że będę to robiła częściej. Mam przecież tyle to powiedzenia. Tyle rzeczy dzieję się wokół, które chcę opisać, skomentować. Po swojemu. Kocham pisać. Bardzo mi tego brakowało. Tzn. to działo się zawsze w mojej głowie, a teraz pora to przelać tutaj. Na swój własny wirtualny papier. Wyczekujcie ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz