wtorek

Sukienusie Hanusi :-)

   Na moim blogu co jakiś czas będą pojawiać się wpisy dotyczące mody - głównie dziecięcej. Komoda z ubrankami młodej pęka w szwach. Tak, wiem zdecydowanie za dużo ubrań w niej jest. Tak wiem, że nie zdąży części z nich nawet założyć. Tak wiem, że za dużo pieniędzy wydaje w działach z dziecięcą odzieżą. Tak wiem, ale co z tego. Uwielbiam kupować te miniaturowe, cudne, kolorowe ubranka, a zakupy w dziale dziecięcym mnie po prostu uszczęśliwiają. Przynajmniej do momentu zajrzenia w stan konta :-)  Potem mam troszkę wyrzutów sumienia, ale przecież te wszystkie rzeczy są nam niezbędne. I jeszcze na promce kupione, więc nawet zaoszczędzić się udało. A zresztą w samym pampersie dziecko chodzić przecież nie będzie. Już! Koniec kropka.

   Jak każda matka chcę aby moje dziecko wyglądało ślicznie. Mam córeczkę, która lubi się przebierać. Kiedy ostatnio mówię jej, że musi się szybko ubrać (biegała jeszcze w piżamkach) bo ciocia nas odwiedzi, Hania od razu pomaszerowała do swojego wieszaka z sukienkami i jedną z nich przyniosła. Oczywiście ubrałyśmy ją. To nic, że kiedy ciocia jeszcze była musiałyśmy się już przebrać. Monte na jasnej sukience nie wyglądało zbyt dobrze. Poza tym w domu rzadko Hania chodzi ubrana w sukience. Wygodniej jest przecież w bodach i getrach. 

   Te wszystkie słodkie sukieneczki miniaturowych rozmiarów kusiły mnie już kiedy byłam w ciąży. Zanim młoda przyszła na świat czekało na nią już kilka pięknych, aczkolwiek mało praktycznych sukienek. Teraz już jestem mądrzejsza, kupując ubranka. O właśnie wpadłam na pomysł kolejnego posta. Zdradzę Wam niebawem czym się kieruję kompletując garderobę mojej gwiazdy. A teraz wracając do tematu sukienek. Hania ma ich więcej niż ja. Ale też częściej niż ja w nich chodzi. Ja jakoś nie mogę się przekonać do sukienek. Źle się w nich czuję i źle w nich wyglądam. Może dlatego kupuję ich tyle dla młodej. W sumie to nie do końca prawda. Ja nie kupiłam jej wiele sukienek. Najwięcej ich dostała od cioć i wujków. Części z nich nawet nie założyliśmy i odsprzedaliśmy jeszcze z metkami. Nie przez to, że mi się nie podobały. Zazwyczaj żałowałam, że są tak śliczne, ale nie pasują na Hanię. Hania jest dość wysoka, ale też bardzo drobna. Ma bardzo wąskie ramionka. Niektóre otrzymane sukienki były za szerokie. Przez dziurę od głowy wyciągała sobie jeszcze ręce. Odkładałam je wówczas na tzw. "potem", ale potem były już za krótkie, a wciąż za szerokie. Hania ma taką budowę, że ciężko jej nawet kupić jakiś komplet ubrań. Kiedy dół jest ok, to góra będzie dobra w kolejnym sezonie, albo odwrotnie, kiedy bluzka jest w sam raz, to spodnie już za krótkie. Wracając do sukienek. To piękna część dziewczęcej garderoby. Każda mama córy o tym wie i kupuje te cuda. Niestety nie mam większości sukienek na zdjęciach, ale pokażę Wam dwie, które uwielbiałam i które schowałam głęboko w szafie, jeśli nie dla drugiej córeczki, to na pamiątkę dla Hani. Są takie malutkie i słodkie :-)



Ta została schowana głęboko w szafie :-)


                                 Jest także sukienka, w której Hania przyjęła Chrzest.



Ten słodki króliczek też z nami zostaje :-) 







Tak sobie patrzę na te zdjęcia i uwierzyć nie mogę! Nie ma naszej aktualnie najulubińszej sukienki z kapturem. 


Jest i ona:-) 

Tyyyle sukieneczek, a to i tak nie wszystkie przecież. Szaleństwo!





.




Nowy rok = nowe plany

 


  Moment przejścia ze starego w nowy rok zawsze sprzyja licznym podsumowaniom, planowaniu przyszłości oraz niezliczonym postanowieniom noworocznym. Zdradzę Wam jak to wyglądało u mnie. 

1) Podsumowanie roku - u mnie następuje we wrześniu, choć w grudniu też sobie w głowie podsumowałam zeszły rok. Był dobry. Spokojny. Szczęśliwy. Wypełniony Hanią po brzegi. Zaczęłam swoje blogowe życie.

2) Planowanie przyszłości - planuję tylko to, na co mam realny wpływ i wiem, że jestem w stanie podołać w ich realizacji. Nie planuję wyjazdu na Malediwy, ale 5 dni nad morzem w tym roku obowiązkowo. W grudniu zniknęłam z bloga nie tylko po to, aby odpocząć od pisania. Głównie po to, aby się nad nim zastanowić. Musiałam sobie przemyśleć, czy chcę go prowadzić, a jeśli chcę, to jak to ma wyglądać. Postanowiłam nie rezygnować z bloga. Zaplanowałam na nim zmiany. Pomału będę je wdrażać. Możecie mi w tym pomóc dając znać, że coś Wam się podoba lub/i czegoś brakuje. Możemy rozmawiać pod każdym wpisem na blogu lub na facebooku. 

3) Postanowienia noworoczne - jakoś chyba nigdy ich nie miałam. A w tym roku mam i to aż kilka. Z różnych dziedzin. Mam nadzieję, że chociaż w jednym ktoś do mnie dołączy i tym samym będziemy się wspierać. 

  •    2 dni w tygodniu bez słodyczy - więcej nie wytrzymam, jestem uzależniona od słodkości. Ktoś chętny na takie poświęcenie?
  •   1 książka w miesiącu - były czasy, że w tygodniu chłonęłam 2-3 szt, a teraz na czytanie brakuje mi czasu. Postanawiam więc, że jedną książkę muszę przeczytać i już. Już zaczęłam pierwszą. Kto ze mną czyta?
  •   1-2 posty na blogu w tygodniu. Chciałabym więcej i może czasem się uda, ale realnie patrzę na swoje możliwości. Nie umiem niestety pracować w nocy, a dzień jest zdecydowanie za krótki. 




Puzzle - zabawa i rozwój

   "Niedawno zaprezentowane wyniki badań amerykańskich naukowców z Uniwersytetu Chicago udowodniły, że dzieci, które między 2. a 4. rokiem życia układają puzzle, mają później lepsze zdolności przestrzenne. Według psycholożki Susan Levine, autorki badań, zdolności do obracania i przetwarzania kształtów w wyobraźni, procentują później lepszymi wynikami w matematyce, zajęciach technicznych, inżynierskich oraz naukowych." - fragment artykułu "Układanie puzzli pobudza wyobraźnię i kreatywność dzieci" ze strony sexymamy.pl.

   Nie sposób się z wynikami tychże badań nie zgodzić. Układanie puzzli jest bardzo rozwojową zabawą dla naszych szkrabów, która wspomaga rozwój ich inteligencji. Malec najpierw musi przemyśleć jakiego elementu szuka, aby wizualnie pasował do obrazka. Uczy się w ten sposób logicznego rozumowania, kojarzenia i spostrzegawczości. Układanie puzzli ćwiczy również koncentrację i cierpliwość maluchów, które bardzo przydają się w późniejszej nauce w szkole. Zauważyliście na pewno z własnych doświadczeń jak ciężko odejść od niedokończonego obrazka. Bo puzzle właśnie wzbudzają zaangażowanie i jednocześnie mobilizują do dalszej wytrwałości w układaniu. Rozwijają także wiarę we własne możliwości, zwłaszcza kiedy dziecko samodzielnie ułoży obrazek. Układanie puzzli to też znakomity trening dla pamięci. Uczy również rozpoznawania kształtów. Puzzle wpływają pozytywnie na rozwój motoryczny dzieci, które muszą swymi małymi paluszkami precyzyjnie dopasowywać poszczególne elementy. 

   Z racji niezbitych korzyści wynikających z układania puzzli powinniśmy zachęcać nasze pociechy do ich układania. Zacznijmy od puzzli o dużych elementach i małej ich ilości. Obrazek powinien składać się z wyraźnych, zdecydowanych kolorów. Aby zachęcić dziecko do układania warto zakupić puzzle z ulubionym bajkowym bohaterem. Na rynku są rozmaite układanki - drewniane, kartonowe, piankowe, duże, małe, a nawet takie podklejone magnesami, aby można było je układać w kuchni na lodówce, kiedy mama gotuje obiad :-) 

   Hania dostała swoje pierwsze puzzle kiedy miała niespełna 17 miesięcy. Były to obrazki zwierzątek podzielone tylko na dwie części. Kolejnymi była bardziej zafascynowana, gdyż były grubsze i większe. Obrazki były też bardziej kolorowe. Puzzle te składały się z 2-3-4-5 elementów, które po kilku miesiącach młoda zaczęła układać w mig. Teraz mając niespełna dwa lata potrafi ułożyć samodzielnie ( po kilkunastu próbach ) obrazek składający się z 15 elementów. Hania lubi układać puzzle, a czasem sama bije sobie brawo, kiedy skończy układać dany obrazek. 

   Zobaczcie sami, jakie cudaśne puzzle są w sklepach dla dzieci:
















środa

24h z niespełna dwulatką

   Nasze wspólnie spędzone dni są dla mnie bezcenne. Czas spędzony z ukochaną córeczką jest najważniejszym czasem w moim życiu. Uwielbiam z nią przebywać, bawić się i obserwować jak się rozwija. Każdy dzień z nią jest podobny do poprzedniego i zupełnie inny.

   Wczoraj było tak:

Godz. 9.25 - pobudka. Troszkę jeszcze leżymy, masujemy plecki. Hania chce wielkiego misia z łóżeczka, aby na nim robić hopa hopa, czyli skakać. Matka bierze micha do łóżka i młoda skacząc rozbudza się na dobre.

Godz. 10.00 - po uprzedniej toalecie, ubraniu Hani i przygotowaniu wspólnie śniadania zasiadamy przed TV, aby to śniadanko skonsumować. O dziwo Hania zjada dwa małe kabanoski i trzy małe pomidorki. Ciepłą herbatę wypija bez problemu, jak zawsze. A co oglądamy? No miami oczywiście. Nie wiecie co to miami? No Domisie. Znam już wszystkie dostępne na YT odcinki :-)

Godz. 10.30 - schodzimy na dół posprzątać po śniadaniu i poodkurzać podłogi. Wyciągam też porcję zupki z zamrażalnika dla młodej. Ona lubi każdą zupę i tak czasem myślę, że tylko na tych zupach to dziecko żyje. Dziś rosołek z babcinej roboty makaronem. Włączamy jeszcze pranie. To wszystko robimy razem. 

Godz. 11.10 - zaczynamy sprzątać na górze. Kiedy ja odkurzam podłogi Hania chodzi za mną ze swoim odkurzaczem i chyba poprawia ;-) A kiedy myje podłogi Hania siedzi na sofie z misiami i razem oglądają miami lub Peppę. 

Godz 11.45 - 13.30 bawimy się. Układamy puzzle, gry, czytamy i oglądamy książeczki. Hania gotuje w swojej kuchni i co rusz przynosi mi z niej jakieś smakołyki oraz herbatkę. Herbata zawsze jest hy i muszę dmuchać, aby ostudzić. Tańczymy przy piosenkach Gummi Misia. Jest wesoło, a na podłodze rozwalone są niemal wszystkie zabawki. Podjadamy w tym czasie jakieś chrupki, owoce, deserki Kubusia lub jogurty. Kończymy zabawę wielkim układaniem zabawek. Na spacer dziś nie wychodzimy. Za zimno jest.

Godz. 13.30 - 14.00 - schodzimy na dół rozwiesić pranie i przygotować obiad. Zjadamy i szykujemy się do drzemki.

Godz. 14.00 - Hania idzie aa, czyli czas dziennej drzemki. Ja najczęściej leże obok niej z książką w ręku lub otwartym Google w telefonie. Czasem zasypiam. Wczoraj akurat był wujek Google :-) 

Godz. 15.37 Hania się budzi, ale jeszcze kilkanaście minut leżymy w łóżku. 

Godz. 16.00 - 17.30 - zabawy ciąg dalszy. Znów rozwalone są wszelkie zabawki. I kredki turlają się wszędzie. Podgrzewamy jakiś obiadek. Wczoraj klopsiki. Hania lubi mięsko. Gorzej z warzywami i owocami. Zjada tylko wybrane i to według nieznanych mi jeszcze reguł. Czasem lubi brokuł, a czasem nie. Czasem lubi banana, a czasem jest ble. Nigdy nie wiem co akurat jest ble, a co mniam. 

Godz. 17.30 - z pracy wraca tata i baba. Wreszcie ktoś inny, niż matka :-) Zawsze Hania podje coś jeszcze od taty z talerza. Potem zabawa. Z babą młoda bawi się w chowanego. Z tatą ganiają się i turlają po podłodze. To tata buduje najlepszy momot, czyli namiot. I tak robi się już...

Godz. 20.00 - czas na kolację i powolne szykowanie do spania. Sprzątanie zabawek po raz milion trzydziesty drugi :-) 

Godz. 21.00 - kąpiel Hani. Potem zabawa z tatą, buziaki i przytulasy zaraz po kąpaniu. Rozmowy. Uwielbiam ten moment dnia. We trójkę na sofie. Wygłupiamy się, sprzeczamy. Jest gwarno i wesoło. 

Godz. 22.15 - Hania idzie spać. Zasypia przy wybranej piosence. Wczoraj był Gummi Miś. 

   Tak mijają nam dni. Nie jest tylko różowo. Hania buntuje się przy ubieraniu. Obraża na mnie gdy czegoś jej zakazuje. Przeprasza jednak najpiękniej na świecie. Czasem ma gorszy dzień, jak każdy. Marudzi i żadne zabawy się jej nie podobają. Jednak za żadne wakacje all inclusive bym nie zamieniła tych wspólnych dni.