środa

Oczarowana książką

   Raz w miesiącu kupuję dla Hani różne książki i książeczki. Zawsze zamawiam je ze smyka lub arosa. Szukając kolejnych pozycji kilka już razy natknęłam się na tę serię. Czytałam też o niej na kilku innych blogach. Widziałam też zdjęcia tych książek. Tak się nimi wszyscy zachwycali, a mnie jakoś nie przekonywały. Cena też nie była niska. Za całą serię (3 książki) trzeba było wydać ok 80 zł. W tym miesiącu wchodzę sobie do arosa i przeglądam. Szukając kolejnych pozycji do Hanusiowej biblioteczki natrafiłam na cały pakiet książek Herve Tullet. Cena obniżona do niecałych 53 zł. Włożyłam do koszyka. Potem dorzuciłam jeszcze 12 innych książeczek. Myślałam sobie tak: dobra zamówie, jak się okaże, że są bezsensu to je sprzedam i już. Po dwóch dniach zawitały w domu. Oglądałam je już kilka raz i przyznam się, że nadal mnie nie urzekły. Są inne. Innowacyjne, nowoczesne. Chyba nie nadążam ;-) Ale to nie moje książki. I moje zdanie tu nie ma najmniejszego znaczenia. A Hanię te książki oczarowały. Zwłaszcza: Naciśnij mnie. Nie wiem co ona ma w sobie, ale Hania potrafi ją 15 min oglądać i naciskać na te kolorowe kropki. Muszę przyznać, że to jednak był bardzo trafiony zakup. Polecam tę serię. Polecam też Wam stronę Aros - dyskont książkowy. Mają bardzo atrakcyjne ceny nie tylko książek i gier dla dzieci, ale też dla dorosłych. Ja uwielbiam robić u nich zakupy :-)









poniedziałek

Tekstylne must have dla noworodka - cz.2 wyprawki

   Pisałam Wam już kiedyś o wyprawce dla dzidziusia dotyczącą zbędnych i niezbędnych akcesoriów. Dziś jakby druga część - tekstylia. Kompletowałam swą wyprawkę w oparciu o rady zaczerpnięte od doświadczonych mam, ale też te zawarte w stosie książek, poradników i miliona stron internetowych. Teraz jestem już mądrzejsza, bo Polak podobno mądry po szkodzie. Przeczytajcie co nam się przydało, a co niekoniecznie.

   1) Pościel - zakupiłam dwie, jednak jako że nie używaliśmy wcale łóżeczka pościele też zostały nieużyte. 

   2) Ochraniacze do łóżeczka - podobnie jak wyżej. 

   3) Ręczniki z kapturkami - to oczywiście rzecz niezbędna. 

   4) Pieluszki - kolejne must have. Kilka sztuk na pewno się przyda dla każdego dzidziusia. Tetrowe, muślinowe, bambusowe, bawełniane - każde fajne i potrzebne.

   5) Kocyki - nie przypominam sobie dnia, w którym nie były używane. Mieliśmy kilka sztuk: cienkie, grubsze, bawełniane, ażurowe, polarowe, minky. 

   6) Rożek - ja zakupiłam dwa. Oba wykorzystywaliśmy przez kilkanaście pierwszych tygodni życia młodej. 

   7) Śpiworek - kupiłam jeden, ponieważ zakochałam się w tym gadżecie i jego wzorze. Tylko ani razu go nie użyliśmy.

Fotki z tekstyliami w tle ;-)






piątek

Pomysły na świąteczne prezenty dla dzieci cz.1

   Jak każda matka, matka chrzestna i ciocia od jakiegoś czasu przeglądam już różne internetowe sklepy w celu wybrania odpowiednich prezentów dla dzieciaków. Muszę kupić 8 prezentów + 1 dla własnej córki. Łącznie 9 prezentów, czyli 9 problemów, które spędzają mi sen z powiek. No bo to nie takie łatwe zadanie znaleźć coś, co spodoba się każdemu dziecku. Każde z nich jest inne, lubi bawić się czymś innym i każde z nich ma już milion różnych zabawek. W związku z tymi prezentowymi rozterkami postanowiłam stworzyć taki mój osobisty mini przewodnik.

   Zabawki podzielę według ich funkcji, a nie według wieku jak początkowo planowałam. Każde dziecko rozwija się w innym tempie to raz, a dwa - wieloma zabawkami można bawić się na różne sposoby, wszystko zależy od kreatywności dziecka i rodzica. Ceny zaprezentowanych rzeczy mieszczą się w granicach 10-60 zł. Zazwyczaj na Mikołajki kupujemy dzieciom jakieś tylko drobne upominki, a na Święta wydajemy więcej. Można też kupić kilka tańszych rzeczy, a łącznie i tak wydać na nie sporo i stworzyć z nich przecudny, wielki prezent pod choinkę. Nie ma idealnej opcji. Przede wszystkim dobrze jest wiedzieć czym bawi i interesuje się dziecko. Ten prezent ma przecież sprawić mu radość. I dla dziecka wcale cena nie gra roli. Czasem tańszą zabawką bawi się dużo lepiej niż drogim gadżetem. Ma tylko być bezpieczna - na to zwracam dużą uwagę. Wszystkie zaprezentowane przeze mnie upominki są mi znane. Część posiada już Hania, a pozostałe widziałam i dotykałam. Zdradzę Wam też tutaj jakie prezenty już mam (tak mam już kilka kupionych) i jakie typy upominków ucieszyłyby Hanię (ku uciesze równie umartwiających się cioteczek) :-)

Nie podam tutaj cen tych zabaweczek, gdyż ceny są inne w każdym sklepie. I nie podzielę ich ze względu na płeć dziecka.

1) Zabawki dla maluszków:

1- Fisher Price - samochodzik odkrywcy
2- Playgro - zabawka do wózka - motylek
3- Smily play - zawieszka auto z kluczykami
4- Wader - sorter Friends on the move

2) Zabawki interaktywne:
                                           
1- Clementoni - interaktywna Myszka Minnie
2- Fisher Price - zakręcona lokomotywa Tomek
3- Clementoni - interaktywna Myszka Mickey
4- Adar - interaktywny piesek Metro Pet

3) Układanki drewniane: 


1- Eichhorn- puzzle kształty
2- Baby more - puzzle wodny świat
3- Baby more - sorter motylek
4- Playme - puzzle zwierzęta safari

4) Książki i książeczki:

1- K's kids - aktywna książeczka umiem to zrobić
2- Lamaze - zabawa w chowanego
3- Wyd. Foksal - pakiet książeczek kontrastowych
4- Smily play- interaktywna książeczka poczytaj mi mamo
5- Wyd. Foksal - Poznaję kształty
6- Wyd.. Foksal - Poznaję kolory

5) Puzzle, gry i klocki:


1- Czu Czu puzzle do pary - Pojazdy
2- Toys - drewniane klocki - puzzle 6 obrazków
3- Playme - puzzle drewniane 12 elementów- safari
4- Trefl - puzzle 2-3-4-5 pojazdy
5- Alexander puzzle dla maluszków 2-3-4-5-6-7 - zwierzęta 
6- Clementoni - puzzle Zwierzęta na farmie
7- Bam bam - miękkie klocki
8- Trefl - Skojarzenia
 6) Zabawki z Ikei:



1- Kosz z owocami
2- Koszyk z zakupami
3- Garnki 
4- Zestaw misek i talerzyków
5- Zestaw do herbaty
6- Przeplatanka mula

7) Zabawki kreatywne:

1- Ses creative - farby do malowania palcami
2- Ikea - pacynki na palce zwierzątka
3- Play Doh - pojedyńcze tuby
4- Super Sand - piasek do modelowania

Tyle cudowności dla naszych pociech jest w sklepach, że można zwariować. Ja z tych zaprezentowanych zakupiłam już: samochodzik odkrywcy, zawieszkę kluczyki z samochodem, sorter domek, interaktywną Minnie, interaktywnego pieska, puzzle drewniane zwierzątka safari i te z pinezkami i te 12 elementowe, pakiet kontrastowych książeczek, Poznaję Kolory i Kształty też, puzzle dla maluszków, puzzle zwierzęta na farmie oraz grę Skojarzenia. Dla Hani planuję zakupić w Ikei: koszyk z zakupami, pacynki i przeplatankę. Hania uwielbia układać wszelkie puzzle i oglądać książeczki, dlatego takie prezenty cieszą ją bardzo i zajmują jej czas. Najfajniejsze są prezenty, które dziecko rozwijają i uczą, choć nie ma reguły. Dzieci zazwyczaj cieszą się z wszystkiego, a to rodzice muszą pokazać jak można daną zabawką się bawić. Powodzenia na zakupach! Życzę samych uśmiechów i zachwytów od obdarowanych maluchów, które nam dorosłym przynoszą tyle radości. 


wtorek

Wyobrażałam sobie te dni

 
   W chwili, w której ujrzałam długo wyczekiwane dwie kreseczki na teście ciążowym byłam zapewne najszczęśliwszą kobietą na świecie. Wszystko się wówczas zmieniło. Od razu poczułam tę ogromną odpowiedzialność za swoje wymarzone dziecko. Nie było zarodkiem, ani płodem. Było moim najdroższym dzieckiem. Małą, bezbronną i ukochaną istotką, dla której gotowa byłam na wszelkie poświęcenie. W chwili, w której ujrzałam ją po raz pierwszy - przepadłam na zawsze. Jej maleńka dłoń mocno chwyciła mój palec, ale serce ścisnęła miliardy razy mocniej. Myślałam, że nie można kochać już bardziej. Pierwszego wieczoru, kiedy zostałyśmy wreszcie same, długo rozmawiałyśmy. To był oczywiście mój monolog, a ona tylko słuchała i patrzyła. Nawiązałyśmy wówczas tę magiczną więź, silniejszą niż wszystkie inne.

   Każdy nasz wspólny dzień jest wypełniony nie tylko wesołą zabawą, ale też ogromną czułością. Każdego dnia odkrywamy nowe rzeczy i uczymy się siebie od nowa. Każdego dnia rozumiemy się bardziej i lepiej się dogadujemy. Hania rozwija się w zawrotnym tempie. Co mnie zadziwia i jednocześnie bardzo cieszy. To o takim macierzyństwie zawsze marzyłam. To takie momenty zawsze sobie wyobrażałam. Każdego dnia jest coraz łatwiej się z młodą gwiazdą porozumieć. Uwielbiamy patrzeć jak młoda zaczyna myśleć, planować i kombinować. Np. taka sytuacja: mąż wkłada dokumenty do szuflady, a Hania od razu pędem sprawdzić co tam ciekawego tata schował. Taka mówi stanowczo, że tego nie wolno brać, bo to są tatusia dokumenty do pracy. Hania patrzy i czeka, po czym otwiera drzwi i pokazuje tatcie w kierunku łazienki i mówi: tata myj myj. Mąż wyszedł, żeby sprawdzić co też młoda wymyśliła. Tata wyszedł, a Hania w te pędy do szuflady. No przecież tata już nie patrzy ;-) I puzzle układa sama. Kombinuje, dopasowuje. Serce rośnie. Przedtem, kiedy była niemowlaczkiem też było cudownie, ale teraz jest wprost fantastycznie. Mój mąż uważa podobnie. Dlatego też mamy wątpliwości co do drugiego dziecka. Znów musielibyśmy troszkę zwolnić. I nie okłamujmy się - kosztem pierworodnej. Ja doskonale wiem, że rodzeństwo dla dziecka jest niezastąpione. Ja zdaję sobie sprawę ile radości i miłości daje rodzicom kolejne potomstwo. Ja tylko widzę, że nasz wkład w rozwój Hani byłby ograniczony. Że nie poświęcalibyśmy już jej tyle czasu i uwagi. Że część jej dzieciństwa podporządkowana byłaby młodszemu rodzeństwu. Być może się mylę. Nie wiem. Teraz jednak tak myślę i nie jestem gotowa mentalnie na kolejne dziecko. Teraz chcemy pokazywać świat Hani. I skupimy się na jej wychowaniu. Najlepiej jak potrafimy.



















poniedziałek

Cofnąć czas

"Człowiek staje się tym kim jest w reakcji na najróżniejsze idiotyczne okoliczności" - John Scott Shepherd
Znalezione obrazy dla zapytania zdjęcia cofnięcie czasu

   Milion razy w swoim życiu chciałam cofnąć czas. Byłam wtedy młoda. Za młoda, żeby zrozumieć, że piękno życia polega na tym, że nic dwa razy się nie zdarza, że wszystko płynie. Gdybyśmy mogli cofać czas za każdym razem, gdy coś zrobimy źle, gdy popełnimy błąd, gdy wydarzy się coś złego w naszym życiu to nie bylibyśmy tu gdzie jesteśmy teraz. I najważniejsze, nie bylibyśmy tacy, jakimi dziś jesteśmy. Wszystko jest po coś. Wszystkie zdarzenia, te złe i dobre nas ukształtowały. Nasze błędy to nasza dzisiejsza osobowość. Najczęściej to te złe i przykre zdarzenia uczą nas najwięcej. Z większą mocą wpływają na naszą psychikę i postrzeganie otoczenia.

   Podobnie jest ze spotkanymi na swej drodze innymi ludźmi. Niektórzy niewielki mają wpływ na nasze życie, decyzje, czy zdarzenia, a niektórzy wręcz odwrotnie. Wywracają cały nasz świat do góry nogami. Zmieniają nasze myślenie, nasze plany. Pamiętacie ten fragment piosenki: "...będę myślał ile dałbym komuś kto by czas zawrócił, kto by zatrzymał wskazówki, tylko na ten jeden moment, w chwili, w której cię poznałem poszedłbym już w drugą stronę." Jeden Osiem L? Były osoby w moim życiu, które miały tę cudowną moc wywracania mojego życia do góry nogami. Często potem żałowałam, że ich spotkałam. Dziś już nie żałuję. Takie osoby wbrew pozorom, nauczyły mnie najwięcej. Pokazały mi, że w jednej chwili można stracić wszystko. Że powinnam cieszyć się z tego, co mam. Doceniać to. I nauczyłam się. Dziękuję Wam za to. Ale cieszę się, że już Was nie ma.

   Czasami wracam myślami do tego, co było. Narobiłam w życiu kilka głupot. Popełniałam błędy, te małe i te wielkie też. Teraz już niczego nie żałuję. Widocznie tak musiało być. Czy żałuję? Nie. Niczego. Każda sytuacja sprawiła, że dziś jestem szczęśliwą, dojrzałą i pewną siebie kobietą. Że potrafię doceniać to, co mam przy sobie. I kochać najbardziej na świecie.

   A tak na koniec przypomnę Wam kilka pięknych słów, które idealnie wpasowują się moją refleksję o cofaniu czasu:

  • "Ludzie są jak wiatr. Jedni lekko przelecą przez życie i nic po nich nie zostaje, drudzy dma jak wichry, więc zostają po nich serca złamane, jak jakieś drzewa po huraganie. A inni wieją jak trzeba. Tyle, żeby wszystko na czas mogło kwitnąć i owocować. I po tych zostaje piękno naszego świata..." - Krystyna Siesicka
  • "Bywają noce tak pełne udręk, że nazajutrz należałoby zmienić nazwisko, bo nie jest się już tym samym, co pierwej" - Emil Cioran
  • "Nie przywiązuje się wagi do przeszłości, gdy wszystko, co istotne wydaje się przyszłością" - Artur Daniel Liskowacki
  • "Są rzeczy, własne czyny, po których nie można wócić do siebie" - George Orwell
  • "(...) twoje blizny są twoją siłą" - Paulo Coelho
  • "Nasza przeszłość nadaje kształt naszej przyszłości" - Antoni Kępiński
  • "(...) co zostawiamy za sobą, jest przecież częścią nas samych - musimy umrzeć w jednym życiu, by móc narodzić się w innym" - Anatole France

Znalezione obrazy dla zapytania zdjęcia cofnięcie czasu

wtorek

Trudne początki chodzenia i kupowania obuwia

   Od kilku lat dziecięcy ortopedzi zalecają naukę chodzenia boso. Nie w sztywnych bucikach, tylko w skarpetkach antypoślizgowych bądź w gołych stópkach. Naczytałam się tych złotych rad i tak właśnie chodzić uczyłam Hanię. Druga, stara szkoła mówi, że chodzić od samego początku trzeba w bucikach. Ciężko się zdecydować, gdyż od tego zależy zdrowie kręgosłupa naszej pociechy. Po trudnych początkach chodzenia mogę powiedzieć, że nie ma idealnej metody. Każda ma swoje plusy i minusy. Każde dziecko inaczej się rozwija i w innym tempie zaczyna chodzić. Tak samo z obuwiem. Nie każde dziecko lubi i chce chodzić w bucikach, a niektóre wręcz przeciwnie. Musicie sami popróbować wszystkiego. Po kolei.

   Hania w ogóle dość późno zaczęła dreptać. Pierwsze samodzielne kroczki zrobiła miesiąc po pierwszych urodzinach. Nie była jednak zachwycona nową umiejętnością i w dalszym ciągu wolała chodzić na czworakach. Było jej wygodniej. I szybciej się przemieszczała. Kilka razy tak szybko przebierała nóżkami, że ręce nie nadążały i było wielkie bam na buźkę ;-) Dopiero mając 15 miesięcy zaczęła chodzić. Ładnie, ostrożnie, pomału. Do tej pory zresztą bardzo ostrożnie chodzi. Czy się stresowałam, że tak długo nie chodzi? Nie. Hania była bardzo drobna ( mając rok ważyła dopiero ok 8 kg) i jej mięśnie nie były jeszcze gotowe na chodzenie. Nic na siłę. Nie kupiłam jej chodzika. Nie prowadzałam na siłę za rączki. Tym się w ogóle nie denerwowałam, bardziej komentarzami innych. Stale słyszałam: jeszcze nie chodzi? jejku to długo nie chodzi itd. I co? Nauczyła się? Nauczyła! Sama. Bez nerwów i stresów.

   Początkowo dreptała boso lub w antypoślizgowych skarpetkach. Jednak pogoda sprzyjała długim pobytom na świeżym powietrzu i wtedy się zaczęło poszukiwanie odpowiednich butów w roz. 18. To chyba najtrudniejsze zakupy dla dziecka jakie musi zrobić każda matka. Na rynku jest milion bucików, ale jak musisz kupić to żadne się nie nadają. Pierwsze kupiliśmy roczki półbuciki marki Kornecki. Nie byłam nimi zachwycona, ale tylko te mogłam wtedy dostać w Inowrocławiu, a co za tym idzie przymierzyć mojej pannicy. Nie byłam z nich bardzo zadowolona, ale najgorsze też nie były. Szukałam jednak lepszych. Przyszło lato więc pora na sandałki. Kupiłam marki Lasocki Kids. Ładny design, ale nie przytrzymywały kostki za bardzo. Wtedy też zdarzył się Hani wypadek - skręcenie prawej kostki. Młoda znów przestała chodzić, chodź przecież dopiero miesiąc wcześniej zaczęła. Przez 3 tygodnie prawie wcale nie chodziła, a potem znów uczyła się od nowa. Ortopeda zalecił nam wtedy kupno bucików ortopedycznych bądź bardzo dobrych roczków, które prawidłowo przytrzymają osłabioną kostkę. Długo szukałam i czytałam. Znalazłam. Sandałki typu roczki idealne. Emelki to jedyne buty dla dzieci produkowane ręcznie z wysokiej jakości skóry. Posiadają takie certyfikaty jak: Gwarancja Najwyższej Jakości, Zdrowa Stopa, Znak Jakości KidZone oraz inne. Roczki otrzymały również pozytywną opinię Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. Zamówiłam na allegro, gdyż w Inowrocławiu takich cudów nie ma. Kiedy dotarły i rozpakowałam karton to się zakocham. Były piękne, ale najważniejsze, że kostki Hani były mocno przytrzymane. Jakość genialna. Na jesień kupiłam dla młodej dwie pary obuwia: tenisówki Zara Kids i półbuciki typu roczki Ren But. Obie ładnie trzymały kostkę, tylko jakość wykonania butów już nie ta sama co u Emelków. Jesień szybko minęła i przyszedł czas na kozaczki. Kupiłam dwie różne pary obuwia: sportowe H&M i traperki Emel. Butki z sieciówki są bardzo fajne, trzymają nóżkę i są ładnie wykończone. Emelki jednak znów biją wszystkie na głowę. Są genialne i jeszcze ten design zupełnie w moim stylu. 

   Po ciężkich chwilach związanych z nauką chodzenia wiem jedno: nie oszczędzać na obuwiu dla szkraba. Może nie mieć 10 par spodni, bluzeczek, sukieneczek, ani 16 zabawki, ale musi mieć dobre buciki, które pomogą mu uczyć się chodzić, wykształtują jego prawidłową postawę i nie wpłyną na wady stopy i kręgosłupa. Nie warto i nie powinno się zakładać dziecku obuwia używanego przez inne dziecko. Każda mała stópka jest inna i każda warta najlepszej ochrony w tym najtrudniejszym dla niej czasie.