wtorek

Wyobrażałam sobie te dni

 
   W chwili, w której ujrzałam długo wyczekiwane dwie kreseczki na teście ciążowym byłam zapewne najszczęśliwszą kobietą na świecie. Wszystko się wówczas zmieniło. Od razu poczułam tę ogromną odpowiedzialność za swoje wymarzone dziecko. Nie było zarodkiem, ani płodem. Było moim najdroższym dzieckiem. Małą, bezbronną i ukochaną istotką, dla której gotowa byłam na wszelkie poświęcenie. W chwili, w której ujrzałam ją po raz pierwszy - przepadłam na zawsze. Jej maleńka dłoń mocno chwyciła mój palec, ale serce ścisnęła miliardy razy mocniej. Myślałam, że nie można kochać już bardziej. Pierwszego wieczoru, kiedy zostałyśmy wreszcie same, długo rozmawiałyśmy. To był oczywiście mój monolog, a ona tylko słuchała i patrzyła. Nawiązałyśmy wówczas tę magiczną więź, silniejszą niż wszystkie inne.

   Każdy nasz wspólny dzień jest wypełniony nie tylko wesołą zabawą, ale też ogromną czułością. Każdego dnia odkrywamy nowe rzeczy i uczymy się siebie od nowa. Każdego dnia rozumiemy się bardziej i lepiej się dogadujemy. Hania rozwija się w zawrotnym tempie. Co mnie zadziwia i jednocześnie bardzo cieszy. To o takim macierzyństwie zawsze marzyłam. To takie momenty zawsze sobie wyobrażałam. Każdego dnia jest coraz łatwiej się z młodą gwiazdą porozumieć. Uwielbiamy patrzeć jak młoda zaczyna myśleć, planować i kombinować. Np. taka sytuacja: mąż wkłada dokumenty do szuflady, a Hania od razu pędem sprawdzić co tam ciekawego tata schował. Taka mówi stanowczo, że tego nie wolno brać, bo to są tatusia dokumenty do pracy. Hania patrzy i czeka, po czym otwiera drzwi i pokazuje tatcie w kierunku łazienki i mówi: tata myj myj. Mąż wyszedł, żeby sprawdzić co też młoda wymyśliła. Tata wyszedł, a Hania w te pędy do szuflady. No przecież tata już nie patrzy ;-) I puzzle układa sama. Kombinuje, dopasowuje. Serce rośnie. Przedtem, kiedy była niemowlaczkiem też było cudownie, ale teraz jest wprost fantastycznie. Mój mąż uważa podobnie. Dlatego też mamy wątpliwości co do drugiego dziecka. Znów musielibyśmy troszkę zwolnić. I nie okłamujmy się - kosztem pierworodnej. Ja doskonale wiem, że rodzeństwo dla dziecka jest niezastąpione. Ja zdaję sobie sprawę ile radości i miłości daje rodzicom kolejne potomstwo. Ja tylko widzę, że nasz wkład w rozwój Hani byłby ograniczony. Że nie poświęcalibyśmy już jej tyle czasu i uwagi. Że część jej dzieciństwa podporządkowana byłaby młodszemu rodzeństwu. Być może się mylę. Nie wiem. Teraz jednak tak myślę i nie jestem gotowa mentalnie na kolejne dziecko. Teraz chcemy pokazywać świat Hani. I skupimy się na jej wychowaniu. Najlepiej jak potrafimy.



















4 komentarze:

  1. Doskonale wiem o czym piszesz u nas jest mała różnica wieku no i niestety jest tak jak to ujęłaś wyżej. Pomimo chwil szczęścia wszyscy odczuwamy ten jeden mały niedosyt, brak czasu dla każdego z osobna tyle ile by się chciało. .....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkiego są plusy i minusy. Z jednej strony fajnie, że Tymek ma siostrzyczkę a Lenka braciszka, że razem się bawią i już zawsze będą siebie mieli, a z drugiej fajnie byłoby mieć rodziców tylko dla siebie, a nie się nimi dzielić. Ach te rozterki matek... :-)

      Usuń
  2. Śliczna ta Twoja Haneczka :) Myślę, że przyjdzie moment w którym wszyscy będzie gotowi na drugie dziecko. A jeżeli ciągle słyszysz od rodziny i znajomych: 'to kiedy braciszek dla Hani?' , to puszczaj to mimo uszu. Sama będziesz wiedzieć kiedy to nastąpi. Ja też jestem jeszcze na to nie gotowa. I wiem że dopiero jak poczujemy z mężem się na siłach na większą gromadkę to wtedy się o nią postaramy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję ;-) Troszkę się obawiam, że tak nam się spodoba życie w trójkę, że możemy się nie zdecydować na kolejne dziecko wcale, a potem będziemy żałować, że Hania sama. A pytań w stylu: kiedy drugie, nawet nie komentuję ;-D

      Usuń